Wolność słowa nie polega tylko na tym, że można coś powiedzieć, ale przede wszystkim na tym, że nasze słowa zostaną usłyszane. Komentuj i udostępniaj.
- Publicystyka
- Brawo Panie Jaki
- KFAS to ideologia, nie ludzie
- List otwarty do dobrych ludzi
- LGBT to nie ludzie, to ideologia
- Król jest nagi
- Polska droga do kolejnego upadku cz I (Początki III RP)
- Polska droga do kolejnego upadku cz II (Rządy Olszewskiego i Suchockiej
- Polska droga do kolejnego upadku cz III (Rządy SLD)
- Polska droga do kolejnego upadku cz IV (AWS i UW, czyli powrót Balcerowicza)
- Polska droga do kolejnego upadku cz V (SLD po raz drugi)
- Polska droga do kolejnego upadku cz VI (PiS, LPR i Samoobrona)
- Polska droga do kolejnego upadku cz VII (PO, czyli Donald Tusk)
- Polska droga do kolejnego upadku cz VIII (PO, czyli Ewa Kopacz)
- Polska droga do kolejnego upadku cz IX (rząd Beaty Szydło)
- Polska droga do kolejnego upadku cz X (rząd Mateusza Morawieckiego)
- Marudzenie Szalonego Królika
- Ekonomia
- Blog pisarski
sobota, 6 czerwca 2020
Polska droga do kolejnego upadku - część VI (PiS LPR i Samoobrona)
Polska droga do kolejnego upadku - część V (SLD po raz drugi)
Polska droga do kolejnego upadku - część IV (AWS i UW czyli powrót Balcerowicza)
Co jeszcze można spieprzyć?
Wygrał Marian Krzaklewski, rządził Leszek Balcerowicz albo i kto inny. Diabli wiedzą kto.
Cóż to był za twór, ta cała Akcja Wyborcza "Solidarność" (AWS)? Kogo tam nie było? Gromada partyjek pseudo prawicowych stworzyła szyld, pod którym mogła ponownie wrócić do władzy. Głównodowodzącym AWS-u był NSZZ "Solidarność", obok niego zaś stało PC (przodek PiS), KPN-OP, ZCH-N oraz wiele innym pomniejszych partyjek. Unia Wolności (spadkobierca KLD i UD, przodek PO) to przede wszystkim "guru" ekonomi największy specjalista na świecie, liberał, żywa legenda, której zazdrościł nam świat, czyli Leszek Balcerowicz.
Nie wyglądało to przesadnie źle, można by się nawet pokusić o stwierdzenie, iż była to szansa dla Polski. Stało się inaczej.
Ogłoszono cztery wielkie reformy gospodarcze. Boże chroń nas od takich pomysłów, bo kolejny raz Polska może tego nie przeżyć.
Reforma administracyjna, zmniejszająca liczbę województw z czterdziestu dziewięciu do szesnastu. I na tym kończą się plusy. Powstały powiaty, a więc miejsce dla kolejnych urzędników, kolejnych polityków, kolejne pola do konfliktów i kolejne wielkie koszty dla Polski. A gdzie cięcie kosztów, w których lubował się Pan Balcerowicz?
Może w reformie służby zdrowia? Niestety nie. Wprowadzono szesnaście kas chorych. W każdym województwie po jednej. Znowu więcej urzędników, znowu większe koszty. Zapomniano natomiast o zwiększeniu na uczelniach liczby miejsc dla przyszłych lekarzy, nie pomyślano o szkołach pielęgniarskich, nikomu do głowy nie wpadło, by zwiększyć liczbę miejsc na specjalizacjach lekarskich. A gdzie cięcie kosztów Panie Balcerowicz?
Może reforma oświaty? Również nie. Wprowadzono gimnazja, tym samym generując nowe koszty. Nowe budynki, więcej nauczycieli. Praktycznie zlikwidowano szkoły zawodowe, co w przyszłości ma się nam odbić czkawką. Cóż u licha jest nie tak, że człowiek stale nawołujący do obniżenia deficytu, sam demoluje finanse państwa? A może mi się tylko wydaje?
Zobaczmy jak tam reforma emerytalna? Stworzono Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE). Część składek (7,3% naszych wynagrodzeń), które do tej pory były przekazywane do ZUS, teraz przelewane są do OFE. Czy budżet państwa stać było na to? Raczej nie.
A jakie to miało być eldorado dla Polski i Polaków. Jak to pięknie wyglądało. Mieliśmy się bogacić bez końca i stać się bogaczami na emeryturach. Te pieniądze były nasze, tak nas przynajmniej zapewniano. I to był duży plus. Niestety z czasem okazało się, że te pieniądze nie są jednak nasze. Reforma miała obejmować wszystkich i nawet przez chwilę tak było. W późniejszym okresie za kolejnych rządów SLD/PSL wyłączono z reformy służby mundurowe, górników oraz sędziów i prokuratorów. Na tej reformie zatrzymam się nieco dłużej.
Powtórzyliśmy przećwiczony scenariusz PPP (Programu Powszechnej Prywatyzacji). Postanowiliśmy dać zarobić naszym przyjaciołom z zachodu i dopuściliśmy dodatkowo do zarobkowania nasze polskie PKO BP. W tamtych czasach na rynku działały już pierwsze fundusze inwestycyjne. Największe marże pobierały, gdy wybieraliśmy wariant inwestowania w akcje. Brały dwa procent od zainwestowanej kwoty. Dla inwestowania mieszanego (akcje, obligacje, papiery skarbowe) było to tylko jeden procent. Z biegiem czasu te marże nieco wzrosły (maksymalnie cztery procent), ale w tamtych czasach właśnie tak kształtowała się sytuacja. Fundusze te ponosiły całkiem spore ryzyko, gdyż nie wiedziały, ile wpłynie do nich środków i ile wypłynie. Nie miały łatwego zadania i stąd takie koszty.
A jakie marże dopuścił nasz rząd dla zarządzających OFE. Do dziesięciu procent! Dziesięć procent na zarządzenia finansami, gdzie tak naprawdę nic wielkiego do roboty nie było. Stały, przewidywalny wpływ gotówki i brak wypływu. Nic tylko spokojnie można było kupować obligacje skarbu państwa oraz akcje spółek na GPW. Dziesięć procent haraczu, było czymś nie do pomyślenia w normalnym kraju. My nie byliśmy normalni, a firmy spokojnie sobie zarabiały.
Znowu zachodni "przyjaciele" mogli nas poklepać po plecach, pochwalić naszą "mądrość" i zachęcać do dalszych kroków. Nie sposób nie lubić takich frajerów.
W związku z reformą dokonano także ubruttowienia emerytów, co można było zauważyć na pasku wynagrodzeń. Zarabialiśmy więcej, mimo że dostawaliśmy tyle samo pieniędzy. Oznaczało to w skrócie, iż obciążenie pracodawcy nie uległo zmianie (45% na składki), a jedynie papierowo część składki płacił pracownik (23%), a cześć pracodawca (22%).
Promocja, jaka była za panowania Wiesława Kaczmarka okazała się niczym, w porównaniu z aktualną wyprzedażą. Pod młotek poszły cukrownie (kupowali Niemcy), a Bogdan Pęk, który sprzeciwiał się temu procesowi, został skompromitowany. Coś mu podano i puszczono do sejmu. A on zachowywał się jak klaun. Tak się załatwia przeciwników! Niestety. Pod młotek poszła Telekomunikacja Polska. Polskiego monopolistę, który miał dziesięć milionów klientów, sprzedano państwowemu monopoliście innego kraju (France Télécom) oraz spółce Kulczyk Holding. Po prostu dramat, jak można tak ważną firmę sprzedać monopoliście innego kraju!?
Sprzedano dwadzieścia procent akcji PZU małej firemce z Holandii i zagwarantowano zakup kolejnych dwudziestu jeden. Eureko, tak nazywała się ta firma. A skąd miała na to pieniądze? Dla tej firmy dwa miliardy złotych to była ogromna kwota. Może wzięła kredyt w Banku Milenium, bo sama nie miała kasy? A może od samego PZU? Ja się tylko pytam. Oczywiście można sobie podrążyć ten temat, który jest niezwykle ciekawy. Zachęcam do tego, można co nieco znaleźć w Internecie.
W dniu 1 stycznia 2001 r. nadszedł też kres Ustawy Wilczka (Ustawy o wolności gospodarczej). W jej miejsce weszło Prawo działalności gospodarczej. Komentując to posunięcie, można jedynie zaśpiewać za Elektrycznymi Gitarami (nieco zmieniłem): "To już jest koniec, nie ma już nic, zabrano wolność i jak tu żyć"
Od tego momentu zacznę także wskazywać jaki nominalny deficyt miał budżet państwa oraz jak kształtowały się kursy walut na początku i na końcu poszczególnych rządów.
W 1997 r. a więc w momencie wyjścia (scheda po SLD) deficyt wyniósł 6,8 mld zł, w 1998 r. 13,2 mld zł, w 1999 r. 12,5 mld zł, w 2000 r. 15,4 mld zł, a w 2001 r. poszybował do poziomu 32,4 mld zł. Od tego czasu w szybkim tempie zaczęliśmy zwiększać zadłużenie. Jeżeli chodzi o kursy walut to w momencie objęcia władzy przez ten rząd, to jest w dniu 31 października 1997 r.: dolar amerykański (USD) kosztował 3,5 zł, EUR 4,0153 a frank szwajcarski (CHF) 2,5077. W ostatnim dniu rządów to jest w dniu 19 października 2001 kursy przedstawiały się następująco: USD 4,1019; EURO 3,6891, a CHF 2,4972 zł.
A jaki to miało wpływ na inne wskaźniki ekonomiczne? Powiedzmy sobie szczerze, nastąpiło, gwałtowne hamowanie. Wzrost PKB w latach 1998-2000 na poziomie 4,6% natomiast w 2001 r. wyniósł jedynie 1,2%. Inflacja w 2001 r. wyniosła 5,5%, a bezrobocie wzrosło do poziomu 16,4%. Trzeba przyznać, iż Leszek Balcerowicz umiał generować bezrobocie.
Wielkie cztery reformy nie były dobre dla budżetu i tylko idiota mógł tego nie zauważyć. Wygląda jednak, iż wielki "Guru" Balcerowicz nie wiedział, co się stanie i zorientował się dopiero w połowie 2000 r., iż wszystko się wali i podał się do dymisji. Po nim na stanowisku ministra finansów pojawił się Jarosław Bauc i ujawnił, iż bez podjęcia oszczędności, deficyt budżetu państwa wyniesie sto miliardów złotych! Nawet na te czasy pieniądze ogromne. Liberał, człowiek, który wytyka PiS-owi na każdym kroku jego niegospodarność, sam przyczynił się do tego, iż mieliśmy potencjalną dziurę budżetową na poziomie stu miliardów złotych.
Stworzyliśmy ociężałe, niewydolne, zbiurokratyzowane państwo, a to dało podstawy do zadłużania kraju na niespotykaną w Polsce skalę. Polska zaczęła pożyczać naprawdę wielkie kwoty i często pożyczała w walutach obcych, nie zważając na ryzyko z tym związane. To samo zaczęli robić zwykli ludzie, zaciągając kredyty w walutach obcych.
Zapamiętajmy twórców tego "sukcesu". Jerzy Buzek – Premier, Leszek Balcerowicz – Minister Finansów, Emil Wąsacz – Minister skarbu państwa, Janusz Steinhoff – Minister gospodarki.
W końcu rządy AWS się kończą i do sterów ponownie zasiada SLD.
Polska droga do kolejnego upadku – część III (Rządy SLD)
Okres rządów solidarnościowych minął i wydawało się, że już nie wróci. Wróciliśmy do starego w nowych szatach. Nie było PZPR tylko SLD, zniknął ZSL, zamiast niego mamy PSL. Tylko SD brakowało z dawnych lat. W tamtych czasach ludzie nie byli jednak przygotowani, by premierem został polityk SLD, tym samym pojawił się Waldemar Pawlak, szef PSL-u. Niektórzy nazywali go "człowiekiem maską", ze względu na bardzo ubogą mimikę twarzy, która wyglądała nieco sztucznie.
Był to rząd,
który kontynuował dotychczasową politykę gospodarczą. Nie wprowadzał żadnych
znaczących reform, a jedynie zarządzał państwem. To właśnie w czasie rządów
Pawlaka ruszył Program Powszechnej Prywatyzacji (PPP). Pierwotnym pomysłodawcą
programu był Janusz Lewandowski, jednak rząd Hanny Suchockiej nie zrealizował
PPP, ze względu na wycofanie poparcia sejmu dla tej formy
prywatyzacji.
W procesie uczestniczyło 512 przedsiębiorstw państwowych, które stanowiły kilka procent majątku narodowego (szacuje się że było to 2-5%). Powstało piętnaście Narodowych Funduszy Inwestycyjnych , które zarządzane były przez zagraniczne banki i firmy konsultingowe. W ramach programu każdy dorosły obywatel otrzymał świadectwo udziałowe, za które wniósł opłatę w wysokości 20 zł. W początkowej okresie świadectwa udziałowe kosztowały około 150 zł, a mogły jeszcze więcej. Majątek stojący za świadectwami udziałowymi był ogromny i był zarządzany przez wybrane podmioty, mające doświadczenie w zarządzaniu przedsiębiorstwami.
Co więc poszło nie tak? Jak to się stało, że majątek przepadł, a ludzie którzy uwierzyli idei, byli stratni, mimo iż zapłacili jedynie 20 zł? W końcu państwo płaciło niemałe pieniądze za zarządzanie funduszami. Każda firma zarządzająca rokrocznie dostawała 3,2 mln USD! Ogromny majątek jak na tamte czasy. W ciągu siedmiu lat wydaliśmy 336 mln USD, tylko po to, by majątek przepadł bezpowrotnie. Może stało się tak dlatego, iż opłata za zarządzanie nie była uzależniona od wyników firm zarządzających? (pytanie retoryczne). Dlaczego nikt nigdy nie odpowiedział za zmarnotrawienie tak wielkiego majątku? Czy ktoś w ogóle pamięta o tym programie?
W każdym bądź razie ponownie straciliśmy kosztem podmiotów międzynarodowych i kolejny raz zasłużyliśmy na przyjacielskie klepnięcie po plecach. Zostaliśmy docenieni przez kraje zachodnie i to nie pierwszy raz. Znowu daliśmy zrobić z siebie balona. Czy było to już ostatni raz? Niestety nie.
W tamtych czasach prywatyzacja majątku narodowego trwała w najlepsze i w najbliższych latach nic w tym zakresie nie miało się zmienić. Promocja i wyprzedaż, taka jak w bankrutujących sklepach. Sprzedawano dobre firmy za grosze, a odpowiadał za to Wiesław Kaczmarek, Minister Przekształceń Własnościowych.
Jednym z przykładów prywatyzacji była sprzedaż Banku Śląskiego Tuż przed pierwszym krachem na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) sprzedano Bank Śląski. Sprzedano za bezcen, mimo iż zwykli ludzie gotowi byli zapłacić za akcje zdecydowanie więcej. Na zgłaszany pobyt w wysokości dziesięciu akcji (maksymalnie tyle mógł kupić zwykły ciułacz), umożliwiono zakup jedynie trzech akcji. Cena emisyjna 500 tys., zł, debiut na poziomie 6,75 mln zł. Co było jeszcze ciekawe? W momencie debiutu drobni inwestorzy nie mogli sprzedać akcji (dla drobnicy akcje nie były jeszcze zarejestrowane), natomiast "rekiny" i owszem. Taka to była prywatyzacja.
Dla niewtajemniczonych kwota 500 tys. zł wydaje się dużą kwotą, a tak wcale nie jest. To jest kwota podana przed denominacją. Po denominacji, która została przeprowadzona od 1 stycznia 1995 r. to było jedynie 50 zł. NBP dokonał potrzebnej operacji, a my przestaliśmy być "milionerami". W przeliczaniu pieniędzy nastąpiła normalność.
Warto także wspomnieć, że w tych czasach pojawiły się telewizje prywatne. Polsat otrzymał koncesję na ogólnopolską telewizję komercyjną 27 stycznia 1994 r., natomiast TVN otrzymał koncesję na nadawanie ponadregionalne 15 października 1996 r. I tak oto, powstał podział rynku telewizyjnego, który otrzymuje się do dnia dzisiejszego. Można także zastanowić się, dlaczego akurat te stacje otrzymały koncesję. Dlaczego oba te przypadki budzą duże wątpliwości, a osoby stojące za tymi podmiotami nie budzą zaufania?
Trzeba także dodać, że pod koniec rządów PSL i SLD uchwalona została nowa konstytucja, która została także poparta przez Polaków w referendum konstytucyjnym. 52,7% Polaków głosowało za, a frekwencja wyniosła niecałe 43%. Ten akt prawny, miejscami pisany dwuznacznie, stał się kolejnym polem do niekończącego się konfliktu pomiędzy różnymi siłami politycznymi.
W czasie rządów SLD i PSL były trzy rządy, które prowadziły spójną politykę zbytnio nie różniącą się od siebie. Premierem był m.in. Józef Oleksy, podejrzany o szpiegostwo na rzecz Rosji. Jego domniemany pseudonim to "Olin" Czy tak było rzeczywiście? A może by trzeba jeszcze zadać pytanie, jak dużo osób z najwyższych szczebli władzy było szpiegami rosyjskimi? W końcu Polska przez ponad czterdzieści lat była w strefie wpływów Związku Radzieckiego i aż trudno uwierzyć, by Rosja nie miała w Polsce szpiegów.
Ostatnim Premierem Koalicji SLD/PSL był Włodzimierz Cimoszewicz, który wciąż jest aktywny politycznie.
Podsumowując, nie można pominąć wskaźników ekonomicznych. W końcu one także dużo mówią o sprawności władzy. Tutaj koalicja może się pochwalić wzrostem PKB najwyższym w historii III RP. W 1994 r. wzrost PKB w wysokości 5,29%, w 1995 r. 6,95% w 1996 r. 6% oraz w 1997 r. odpowiednio 6,5%. Inflacja w 1997 r. została zaś zbita do poziomu niecałych 15%, a bezrobocie w tym czasie spadło do 10,8%. W gospodarce wracała normalność.
Podsumowując okres rządów SLD i PSL trzeba powiedzieć, iż były one sprawne i nie przeszkadzały gospodarce. Co prawda dokonano zmiany w ustawie Wilczka, ograniczającą nieco wolność gospodarczą, ale nie była to zmiana radykalna, więc i skutki nie były duże. Gorzej niestety trzeba ocenić prywatyzację, w szczególności Program Powszechnej Prywatyzacji, który do dnia dzisiejszego nie został wyjaśniony.
Cztery lata rządów postkomunistycznych wystarczyły jednak Polakom, by ponownie zagłosować za kimś innym. Pewnie gdyby wiedzieli, jak będzie wyglądała przyszłość i to, że Leszek Balcerowicz ponownie wróci, zacisnęliby zęby i ponownie wybraliby SLD. Ten wybór byłby nieco lepszy.