poniedziałek, 4 października 2021

Herosi

Świat stał się jednorazowy, a ludzie wygodni i puści.

Mężczyźni zniewieścieli, kobiety zmężniały, a wokół nich pojawiło się kilkadziesiąt wymyślonych płci. Żyjemy w świecie pomieszania pojęć, z zaciekłością walcząc o własną fryzurę, kolejny tatuaż ledwo mieszczący się na ciele, lub też o do granic możliwości powiększone usta. Idolami stali się puści celebryci, pokazujący, że żadne granice nie istnieją. Ogłupiały lud naśladuje ich, a gdy nie daj boże, ktoś zwróci uwagę na ich postawę, staje się wrogiem, którego należy za wszelką cenę zniszczyć. Zidiocenie jest chyba jedyną wartością cywilizacji zachodniej.

Są jednak ludzie dający nadzieję ludzkości. Gabriel Araujo, Stanisław Kmiecik, Nick Vujicic, czy ktoś zna tych ludzi? To właśnie o nich można powiedzieć, że są Herosami w pełni tego słowa znaczeniu. Oni, ich rodzice i wszyscy ci, którzy w nich uwierzyli. I pozwolili żyć. Przede wszystkim to. Tak, wiem, że w dalszym ciągu nie wiadomo, co o chodzi, a więc czas na wyjaśnienie.

Gabriel Araujo brazylijski pływak został mistrzem paraolimpijskim w pływaniu stylem grzbietowym na pięćdziesiąt metrów. Jego czas to 53,96 sekundy. Fajne, ale co w tym dziwnego, można by się spytać? To właśnie, że ten dziewiętnastolatek nie ma rąk, a jego nogi są znacząco zdeformowane, co nie przeszkodziło mu pływać szybciej, niż większość z nas. Spróbujcie, tak z ciekawości przepłynąć grzbietem pięćdziesiąt metrów i zmierzcie sobie czas. Obstawiam, że nawet kraulem popłyniecie wolniej, a przecież to my jesteśmy pełnosprawni. A może jednak nie?

 

Stanisław Kmiecik jest natomiast malarzem, który pozbawiony rąk maluje ustami i nogami. Wydawałoby się bez szans na normalne życie, właśnie takie osiągnął. Pięknie maluje, jeździ samochodem, ożenił się, ma piątkę dzieci i wiedzie życie, o którym może pomarzyć wielu z nas. Bo przecież szukamy szczęścia, które wiele lat temu odrzuciliśmy. Łatwość stała się naszym bogiem i przekleństwem, która ciągnie nas w otchłań niemocy.

Kim zaś jest niejaki Nick Vujicic? To australijski ewangelizator i mówca motywacyjny pochodzenia serbskiego z całkowitym wrodzonym brakiem rąk i nóg. Jemu to jednak nie przeszkodziło, by inspirować miliony ludzi na świecie. A przecież w szkole był poniżany za swoją niepełnosprawność, mógł się poddać i złorzeczyć na świat. To jednak go zahartowało i pozwoliło na wyrwanie się z niepełnosprawności, bo chyba tak należy traktować jego sukces. On, mimo wszystko wybrał drogę światła i pokonał własne ograniczenia. Aktualnie ma żonę, czwórkę dzieci i całkowicie normalnie życie.

Takich osób jest więcej, walczą, żyją i pokazują, że niemożliwe nie istnieje. A mogłoby ich nie być na świecie, bo przecież takie osoby nie miały przyszłości. W końcu aborcja byłaby najlepszym wyjściem. Prawda, że tak? Tak wielkie wady płodu uniemożliwiały im normalne życie. To przecież oczywiste. Jednak są i można się z tego cieszyć. To właśnie oni pokazują, jak nieograniczone możliwości ma każdy z nas.

Jeżeli oni tyle osiągnęli, to co ja mogę? I czym mam prawo żądać, by pozbyć się takich osób, zanim się urodzą? W imię czego? Własnej wygody, bo przecież ja chcę tylko normalnie żyć. A gdy w wypadku to właśnie ja staną się niepełnosprawnym, to kto wtedy mnie zainspiruje? A może wtedy będę błagał o eutanazję, bo po co żyć? Ostatecznie, jeżeli z pełną sprawnością tak mało osiągnąłem, to co mogę zrobić, gdy mi jej zabraknie?

"Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi i słabi ludzie tworzą trudne czasy" (Michael Hopf).

Do zobaczenia w trudnych czasach, one właśnie nadchodzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz