sobota, 6 czerwca 2020

Polska droga do kolejnego upadku – część I (początki III RP)

Polska w ruinie

Lata osiemdziesiąte zmierzały do końca. Permanentny kryzys odzierał ludzi z nadziei na lepsze jutro. Zarobki oscylowały w okolicach dwudziestu dolarów na miesiąc, a w sklepach nie było niczego oprócz octu i musztardy. Kolejki do sklepów i przyśpieszająca inflacja stała się symbolem tamtych czasów. Jeżeli można byłoby znaleźć jedno słowo określające Polskę lat osiemdziesiątych, to byłby to słowo "kryzys".

 Jednak jak to zawsze w życiu była nic nie jest stałe. W Związku Radzieckim zaczęły się zmiany, które miały kolejny raz zmienić układ świata. Gorbaczow plus Pieriestrojka równa się Wolność. Dotychczasowy układ polityczny kończył się, a przyczyną była gospodarka. 

"Gospodarka głupcze" chciałoby się powtórzyć za Jamesem Carville lub może inaczej "Nie przeszkadzaj gospodarce głupcze". Przyczyna upadku Związku Radzieckiego, Układu Warszawskiego oraz uwolnienia się wielu krajów spod jarzma Związku Radzieckiego, było błędne podejście do ekonomii. Własność państwowa okazała się gwoździem do trumny ówczesnego ładu ekonomicznego. 

 Słabość Sowietów stworzyła okazję do zmian i wyrwania się z reżimu socjalistycznego. Czy przywódcy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej podjęli próbę naprawy gospodarki? Nie tylko podjęli, ale wprowadzili ustawę, która stała się najważniejszą podwaliną gospodarki kapitalistycznej, skutkującą wyjściem z kryzysu początku lat dziewięćdziesiątych. Tak zwana "Ustawa Wilczka" wprowadzona od 1 stycznia 1989 r. wprowadziła najbardziej liberalne prawo gospodarcze na świecie. 

Co nie jest zakazane, jest dozwolone. To był prawdziwy krok ku wolności gospodarczej.

Niestety nieuchronny upadek starego systemu, pociągał za sobą odsunięcie kompetentnych osób od władzy. Przynajmniej tych z dziedziny ekonomii, bo pewne obszary Polski zostały zarezerwowane dla starej nomenklatury komunistycznej. Odsunięcie poprzedników od władzy nie byłoby tak bolesne, gdyby w ich miejsce pojawili się inni specjaliści.

Epoka Balcerowicza – pierwsze podejście

 Ministrem finansów zostaje Leszek Balcerowicz, faktyczny dowodzący zmianami w Polsce. Pojawia się terapia szokowa, których skutków nikt nie może przewidzieć, gdyż nigdy w żadnym kraju nie przeprowadzono tego typu działań. Balcerowicz prężnie wprowadzał reformy, a ludzie masowo tracili pracę. 

Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, iż Balcerowicz nie miał łatwego zadania. Szalała inflacja, brakowało towarów, przedsiębiorstwa nie były efektywne, a Polska faktycznym bankrutem. Jednak zaproponowane rozwiązania stały się piętnem, które gospodarka Polska nosi do dnia dzisiejszego. Nie chodzi o urealnienie oprocentowania kredytów, co dla wielu firm było równoznaczne z bankructwem, a dla zwykłych ludzi oznaczało wieloletnie problemy finansowe. Nie chodzi także  o uwolnienie/urynkowienie cen, co spowodowało wybuch inflacji na niespotykaną wcześniej skalę. Te działania były jak najbardziej właściwe i należało je podjąć.

Bardziej problematyczne stało się wprowadzenie sztywnego kursu dolara, zwanego "kotwicą antyinflacyjną". Część ludzi widząc nadarzającą się okazję do ponadnormatywnych zarobków, zamieniało dolara na złotówki i korzystając z oprocentowania na poziomie kilkuset procent (później kilkadziesiąt), dorobili się fortun. Przyjmijmy jednak, że rozwiązanie te nie było takie złe, gdyż trudno jednoznacznie określić jego skutki, a ewentualna skala negatywnych skutków nie była zbyt wielka. 

Za to bardzo łatwo można było przewidzieć, negatywne skutki nagłego otwarcia polskiej granicy na globalną konkurencję. Jeżeli mamy przed sobą przeciwnika zdecydowanie mocniejszego, to trudno przypuszczać, że wyjdziemy z tej bitwy zwycięsko. I tak właśnie się stało. Polskie firmy nieprzygotowane do międzynarodowej konkurencji padały jak muchy, a ludzie masowo tracili pracę. Nie był to niestety jedyny błąd. Tłumacząc się chęcią ratowania fabryk, sprzedawano je za bezcen korporacjom międzynarodowym. Tym sposobem wypracowany przez wiele lat majątek został przekazany za bezcen naszym nowym "przyjaciołom".

Wskaźniki ekonomiczne szybko wskazały, ile straciliśmy przez nieodpowiedzialne zachowanie władzy. Spadek PKB w 1990 r. wyniósł 9,68%, a 1991 7,02%. Zerowe bezrobocie w 1989 r. wrosło w 1992 roku do poziomu 14,3%. 

Staliśmy się kolonią w środku Europy. Nie my jedyni zresztą. A wystarczyło otwierać stopniowo granice na konkurencję, sprzedawać część udziałów firm, nawet powyżej 50%, tak by przyszłe zyski, chociaż w części pozostały w Polsce, a nie były transferowane do innych krajów. Można było "szokowo" przekazać ludziom mieszkania na własność, a nie "szokowo" doprowadzić do bankructwa wiele podmiotów gospodarczych. 

Co nas w tamtym czasie uratowało przed ostateczną katastrofą? Uratowali nas drobni przedsiębiorcy, którzy zaczęli zakładać firmy na niespotykaną wcześniej skalę. A to nie byłoby możliwe bez "Ustawy Wilczka" Polacy stali się najbardziej przedsiębiorczymi ludźmi na świecie. Dzięki nim powstały polskie korporacje, płacące podatki w naszym kraju. To dzięki nim nie jesteśmy stuprocentową kolonią.

Po dwóch latach bycia ministrem finansów Leszek Balcerowicz odszedł z rządu. Niewątpliwym jego sukcesem było opanowanie inflacji, niewątpliwą porażką wykończenie polskich firm. Skończyła się pierwsza Epoka Balcerowicza.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz