sobota, 6 czerwca 2020

Polska droga do kolejnego upadku - część IV (AWS i UW czyli powrót Balcerowicza)

Rządy  AWS-UW (31 października 1997 do 6 czerwca 2000 r.) oraz mniejszościowy rząd AWS do 19 października 2001) 


Co jeszcze można spieprzyć?

 

Wygrał Marian Krzaklewski, rządził Leszek Balcerowicz albo i kto inny. Diabli wiedzą kto.

Cóż to był za twór, ta cała Akcja Wyborcza "Solidarność" (AWS)? Kogo tam nie było? Gromada partyjek pseudo prawicowych stworzyła szyld, pod którym mogła ponownie wrócić do władzy. Głównodowodzącym AWS-u był NSZZ "Solidarność", obok niego zaś stało PC (przodek PiS), KPN-OP, ZCH-N oraz wiele innym pomniejszych partyjek. Unia Wolności (spadkobierca KLD i UD, przodek PO) to przede wszystkim "guru" ekonomi największy specjalista na świecie, liberał, żywa legenda, której zazdrościł nam świat, czyli Leszek Balcerowicz. 

Nie wyglądało to przesadnie źle, można by się nawet pokusić o stwierdzenie, iż była to szansa dla Polski. Stało się inaczej.

Ogłoszono cztery wielkie reformy gospodarcze. Boże chroń nas od takich pomysłów, bo kolejny raz Polska może tego nie przeżyć.

Reforma administracyjna, zmniejszająca liczbę województw z czterdziestu dziewięciu do szesnastu. I na tym kończą się plusy. Powstały powiaty, a więc miejsce dla kolejnych urzędników, kolejnych polityków, kolejne pola do konfliktów i kolejne wielkie koszty dla Polski. A gdzie cięcie kosztów, w których lubował się Pan Balcerowicz?  

Może w reformie służby zdrowia? Niestety nie. Wprowadzono szesnaście kas chorych. W każdym województwie po jednej. Znowu więcej urzędników, znowu większe koszty. Zapomniano natomiast o zwiększeniu na uczelniach liczby miejsc dla przyszłych lekarzy, nie pomyślano o szkołach pielęgniarskich, nikomu do głowy nie wpadło, by zwiększyć liczbę miejsc na specjalizacjach lekarskich. A gdzie cięcie kosztów Panie Balcerowicz?

Może reforma oświaty? Również nie. Wprowadzono gimnazja, tym samym generując nowe koszty. Nowe budynki, więcej nauczycieli. Praktycznie zlikwidowano szkoły zawodowe, co w przyszłości ma się nam odbić czkawką. Cóż u licha jest nie tak, że człowiek stale nawołujący do obniżenia deficytu, sam demoluje finanse państwa? A może mi się tylko wydaje?  

Zobaczmy jak tam reforma emerytalna? Stworzono Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE). Część składek (7,3% naszych wynagrodzeń), które do tej pory były przekazywane do ZUS, teraz przelewane są do OFE. Czy budżet państwa stać było na to? Raczej nie. 

A jakie to miało być eldorado dla Polski i Polaków. Jak to pięknie wyglądało. Mieliśmy się bogacić bez końca i stać się bogaczami na emeryturach. Te pieniądze były nasze, tak nas przynajmniej zapewniano. I to był duży plus. Niestety z czasem okazało się, że te pieniądze nie są jednak nasze. Reforma miała obejmować wszystkich i nawet przez chwilę tak było. W późniejszym okresie za kolejnych rządów SLD/PSL wyłączono z reformy służby mundurowe, górników oraz sędziów i prokuratorów. Na tej reformie zatrzymam się nieco dłużej.

Powtórzyliśmy przećwiczony scenariusz PPP (Programu Powszechnej Prywatyzacji). Postanowiliśmy dać zarobić naszym przyjaciołom z zachodu i dopuściliśmy dodatkowo do zarobkowania nasze polskie PKO BP. W tamtych czasach na rynku działały już pierwsze fundusze inwestycyjne. Największe marże pobierały, gdy wybieraliśmy wariant inwestowania w akcje. Brały dwa procent od zainwestowanej kwoty. Dla inwestowania mieszanego (akcje, obligacje, papiery skarbowe) było to tylko jeden procent. Z biegiem czasu te marże nieco wzrosły (maksymalnie cztery procent), ale w tamtych czasach właśnie tak kształtowała się sytuacja. Fundusze te ponosiły całkiem spore ryzyko, gdyż nie wiedziały, ile wpłynie do nich środków i ile wypłynie. Nie miały łatwego zadania i stąd takie koszty.

A jakie marże dopuścił nasz rząd dla zarządzających OFE. Do dziesięciu procent! Dziesięć procent na zarządzenia finansami, gdzie tak naprawdę nic wielkiego do roboty nie było. Stały, przewidywalny wpływ gotówki i brak wypływu. Nic tylko spokojnie można było kupować obligacje skarbu państwa oraz akcje spółek na GPW. Dziesięć procent haraczu, było czymś nie do pomyślenia w normalnym kraju. My nie byliśmy normalni, a firmy spokojnie sobie zarabiały.

Znowu zachodni "przyjaciele" mogli nas poklepać po plecach, pochwalić naszą "mądrość" i zachęcać do dalszych kroków. Nie sposób nie lubić takich frajerów.

W związku z reformą dokonano także ubruttowienia emerytów, co można było zauważyć na pasku wynagrodzeń. Zarabialiśmy więcej, mimo że dostawaliśmy tyle samo pieniędzy. Oznaczało to w skrócie, iż obciążenie pracodawcy nie uległo zmianie (45% na składki), a jedynie papierowo część składki płacił pracownik (23%), a cześć pracodawca (22%).

Promocja, jaka była za panowania Wiesława Kaczmarka okazała się niczym, w porównaniu z aktualną wyprzedażą. Pod młotek poszły cukrownie (kupowali Niemcy), a Bogdan Pęk, który sprzeciwiał się temu procesowi, został skompromitowany. Coś mu podano i puszczono do sejmu. A on zachowywał się jak klaun. Tak się załatwia przeciwników! Niestety. Pod młotek poszła Telekomunikacja Polska. Polskiego monopolistę, który miał dziesięć milionów klientów, sprzedano państwowemu monopoliście innego kraju (France Télécom) oraz spółce Kulczyk Holding. Po prostu dramat, jak można tak ważną firmę sprzedać monopoliście innego kraju!?

Sprzedano dwadzieścia procent akcji  PZU małej firemce z Holandii i zagwarantowano zakup kolejnych dwudziestu jeden. Eureko, tak nazywała się ta firma. A skąd miała na to pieniądze? Dla tej firmy dwa miliardy złotych to była ogromna kwota. Może wzięła kredyt w Banku Milenium, bo sama nie miała kasy? A może od samego PZU? Ja się tylko pytam. Oczywiście można sobie podrążyć ten temat, który jest niezwykle ciekawy. Zachęcam do tego, można co nieco znaleźć w Internecie.

W dniu 1 stycznia 2001 r. nadszedł też kres Ustawy Wilczka (Ustawy o wolności gospodarczej). W jej miejsce weszło Prawo działalności gospodarczej. Komentując to posunięcie, można jedynie zaśpiewać za Elektrycznymi Gitarami (nieco zmieniłem): "To już jest koniec, nie ma już nic, zabrano wolność i jak tu żyć"

Od tego momentu zacznę także wskazywać jaki nominalny deficyt miał budżet państwa oraz jak kształtowały się kursy walut na początku i na końcu poszczególnych rządów. 

W 1997 r. a więc w momencie wyjścia (scheda po SLD) deficyt wyniósł 6,8 mld zł, w 1998 r. 13,2 mld zł, w 1999 r. 12,5 mld zł, w 2000 r. 15,4 mld zł, a w 2001 r. poszybował do poziomu 32,4 mld zł. Od tego czasu w szybkim tempie zaczęliśmy zwiększać zadłużenie. Jeżeli chodzi o kursy walut to w momencie objęcia władzy przez ten rząd, to jest w dniu 31 października 1997 r.: dolar amerykański (USD) kosztował 3,5 zł, EUR 4,0153 a frank szwajcarski (CHF) 2,5077. W ostatnim dniu rządów to jest w dniu 19 października 2001 kursy przedstawiały się następująco: USD 4,1019; EURO 3,6891, a CHF 2,4972 zł.

A jaki to miało wpływ na inne wskaźniki ekonomiczne? Powiedzmy sobie szczerze, nastąpiło, gwałtowne hamowanie. Wzrost PKB w latach 1998-2000 na poziomie 4,6% natomiast w 2001 r. wyniósł jedynie 1,2%. Inflacja w 2001 r. wyniosła 5,5%, a bezrobocie wzrosło do poziomu 16,4%. Trzeba przyznać, iż Leszek Balcerowicz umiał generować bezrobocie. 

Wielkie cztery reformy nie były dobre dla budżetu i tylko idiota mógł tego nie zauważyć. Wygląda jednak, iż wielki "Guru" Balcerowicz nie wiedział, co się stanie i zorientował się dopiero w połowie 2000 r., iż wszystko się wali i podał się do dymisji. Po nim na stanowisku ministra finansów pojawił się Jarosław Bauc i ujawnił, iż bez podjęcia oszczędności, deficyt budżetu państwa wyniesie sto miliardów złotych! Nawet na te czasy pieniądze ogromne. Liberał, człowiek, który wytyka PiS-owi na każdym kroku jego niegospodarność, sam przyczynił się do tego, iż mieliśmy potencjalną dziurę budżetową na poziomie stu miliardów złotych.  

Stworzyliśmy ociężałe, niewydolne, zbiurokratyzowane państwo, a to dało podstawy do zadłużania kraju na niespotykaną w Polsce skalę. Polska zaczęła pożyczać naprawdę wielkie kwoty i często pożyczała w walutach obcych, nie zważając na ryzyko z tym związane. To samo zaczęli robić zwykli ludzie, zaciągając kredyty w walutach obcych. 

Zapamiętajmy twórców tego "sukcesu". Jerzy Buzek – Premier, Leszek Balcerowicz – Minister Finansów, Emil Wąsacz – Minister skarbu państwa, Janusz Steinhoff – Minister gospodarki.

W końcu rządy AWS się kończą i do sterów ponownie zasiada SLD.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz