środa, 20 stycznia 2021

Monopol

Nieco ponad trzydzieści lat temu wydawało się, iż w Polsce era socjalizmu się skończyła, a zaczął się okres wolności i kapitalizmu. Cóż, przyznaję, że to były moje pobożne życzenia i wynikały z niewiedzy i naiwności.

PRL kojarzył mi się z instytucjonalnym zezwoleniem na monopolizację niemal każdej dziedziny życia. I tak w polityce mieliśmy konstytucyjnie zagwarantowaną przewodnią rolę Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W telefonii mieliśmy prawnie zagwarantowany monopol Telekomunikacji Polskiej, w bankowości królował Narodowy Bank Polski, tankowaliśmy na "wspaniałych" stacjach CPN, a zakupu robiliśmy w Gminnych Spółdzielniach (GS-ach). Może i nasze rodzinne monopole nie musiały się martwić o konkurencję, niestety klienci nie mieli z nich zbyt wiele pożytku. By posiadać telefon trzeba było mieć znajomości, paliwo było na kartki, w sklepach były pustki, a w banku kredyty były dobrem rzadkim, za to pieniądze produkowano w nieograniczonych ilościach. Nie ma co ukrywać, monopole degenerują rynek i ich najważniejszym celem nie jest dobro klienta, a utrzymanie swojej pozycji.

Po 1989 roku na fali euforycznej wiary w kapitalizm pozwolono na rozbicie monopolu bankowego i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rynek odżył, a jakość usług zdecydowanie wzrosła. Cóż takiego się stało, że rynek tak diametralnie się zmienił. Po prostu powstała konkurencja, wymuszająca na bankach świadczenie usług na coraz wyższym poziomie. To samo zadziało się na stacjach paliw i we wszelakiego rodzaju sklepach. Klient nie był już petentem i to od niego zależało, czy dana firma przetrwa, czy też nie. Panowała wolna konkurencja, a my pożegnaliśmy się z monopolami. Ale czy aby na pewno?

Niestety w dłuższym okresie czasu kapitalizm nieuchronnie prowadzi do monopolu. Duże firmy chcą być jeszcze większe i systematycznie budują przewagę konkurencyjną. Wypuszczają coraz to nowe produkty, przejmują pojawiające się na rynku firmy, które w przyszłości mogą stanowić dla nich konkurencję oraz łączą się w coraz większe twory. Krok po kroku żegnany się z wieloma podmiotami i przechodzimy z niczym nieograniczonej konkurencji do rynku, gdzie działają oligopole. Nie odczuwamy pogorszenia jakości świadczonych usług, ale czy aby na pewno? Co pewien czas słyszymy o nielegalnych zmowach cenowych, o podziale rynku na dane obszary. Powoli konkurencja odchodzi w siną dal, a na rynku działa kilka doskonale rozumiejących się podmiotów.

Rynek jest podzielony i nie ma miejsca na nowe podmioty, a gdy istnieje szansa pojawienia się konkurenta, to po prostu zostaje on przejęty. Znany wszystkim Facebook przejął WhatsApp, Instagrama oraz mniej znane firmy takie jak Jio Platforms (telefonia komórkowa), Oculus (technologia wirtualnej rzeczywistości), CrowdTangle (programy śledzące), Face.com (rozpoznawanie twarzy), Pebbles ("przenoszenie" ciała do wirtualnej rzeczywistości). Wymieniłem tylko niewielką część firm, które padły łupem tego internetowego giganta. Na naszych oczach tworzy się globalny monopolista internetowy, który już teraz kształtuje nasze poglądy, daje nam rozrywkę i pozwala na kontakt ze znajomymi.

Niestety jak to bywa z molochami, gdy poczują się naprawdę ważni, a tak właśnie jest między innymi z Facebookiem, to zaczynają prowadzić politykę, która nie będzie już zadowalała wszystkich użytkowników. Klient nie jest już panem, a ponownie petentem, który musi wkupić się w łaski pana. A jeżeli jest niesforny, to po prostu zostaje odcięty od usług. Tak właśnie postępuje Facebook, a użytkownik traci kontakt ze swoimi "wirtualnymi" znajomymi. Trump, Korwin, dla nich nie ma miejsca. A gdy algorytmy staną się jeszcze sprawniejsze, to miejsca może braknąć także dla mnie i innych myślących inaczej. Co gorsza, nie będę miał gdzie uciekać, gdyż konkurencja jest systematycznie wycinana lub przejmowana. Powstaje prywatna cenzura, z którą jeszcze trudniej walczyć, niż z tą państwową.

Pozwoliliśmy na zmonopolizowanie znaczącej części Internetu, na przejęcia firm i utraciliśmy nieco wolności. Niestety tendencja do tworzenia coraz większych podmiotów nie dotyczy tylko Internetu. Na rynku chemicznym w 2016 roku mieliśmy głośne przejęcie Monsanto Company Inc przez Bayer AG. Powstała grupa, która między innymi ma patenty na wiele gatunków ziaren siewnych. W 2013 Sąd Najwyższy USA wydał wyrok, w myśl którego wyczerpanie prawa z patentu (do ziarna) nie oznacza, iż pozwala się farmerowi reprodukować opatentowane nasiona bez zgody Uprawnionego. Po prostu nie możesz zasiać z ziarna, które zbierzesz. Monsanto to też podmiot, który nie raz truł społeczeństwo i nic wielkiego mu się nie stało. Wielkie korporacje mają pieniądze, wynajmują najlepszych prawników, którzy przekonają każdego sędziego, że gówno, to wyśmienite i niesłychanie zdrowe ciasteczko. A gdy są jakieś problemy, to zazwyczaj pieniądze złamią niejednego prawego człowieka, ewentualnie pozwolą na likwidację problemu.

A oto produkty Monsanto: Aspartam dodatek do żywności, który może prowadzić do nowotworów mózgu i układu limfatycznego (nie udowodniono takowego działania); Polichlorowane bifenyle – właściwości rakotwórcze, Roundup – pescytyd w wielu krajach zakazany, z powodu jego toksyczności. Produkty Bayer AG też miały złą sławę, na przykład Cyklon B używany w komorach gazowych.

Oczywiście posiadanie znaczącego udziału w rynku ma także inne negatywne skutki, a jednym z nich jest znana prawda "za duży, by upaść". Tym samym upadek Deutsche Banku, czy też J.P.Morgan Chase & Co może, doprowadzić do znaczących perturbacji na rynku krajowym, czy też globalnym. Państwo stało się zakładnikiem olbrzymów i nie umie się przed nimi bronić. Co gorsza wspiera ich z całych sił, udzielając różnorakich ulg i zwolnień podatkowych, byle by tylko wybudowali fabrykę. To są tysiące nowych miejsc pracy. Tysiące powodów do szantażu. A branży zagrożonych monopolem jest coraz więcej. Energetyka, przemysł petrochemiczny, samochodowy, telekomunikacja, produkcja AGD, zagospodarowywanie odpadów, a to oczywiście nie wszystko.

Prawo wyboru systematycznie kurczy się, a obrona jednostki przed koncernami niedługo będzie tylko iluzją. Tracimy wolność nie tylko dlatego, że mamy coraz bardziej zawężony wybór, ale przede wszystkim dlatego, że kurczy się liczba dziedzin, gdzie sami możemy prowadzić działalność. Pandemia tylko przyśpieszy ten proces. Chcesz prowadzić sklep, siłownię, klub fitness, gabinet dentystyczny czy też usługi sprzątania. Nie da rady, musisz wykonywać te usługi pod skrzydłami wielkich korporacji, które udzielą ci licencji na działalność. To one będą za ciebie decydować jaki towar kupić, jakie usługi oferować i za ile. Pełna standaryzacja. Taka czeka nas przyszłość, jeżeli nie obronimy się przed nadmierną koncentracją firm. Nie będzie klasy średniej, a więc tej, która z natury była najbardziej niezależna. Będziemy pracować albo na rzecz państwa, albo na rzecz międzynarodowych korporacji, ewentualnie dostaniemy dochód gwarantowany.

Mając na uwadze, jak niebezpieczne stały się międzynarodowe molochy, które są zagrożeniem naszych wolności, w tym także wolności słowa, państwo musi stanąć po stronie coraz bardziej stłamszonej większości. Tym samym powinno powstać globalne porozumienie, na mocy którego zostanie stworzone prawo antytrustowe oraz silne urzędy antymonopolowe, które z jednej strony nie pozwolą na niekontrolowany wzrost korporacji, z drugiej zaś uniemożliwią blokowanie konkurencji poprzez przejmowanie nowych podmiotów. Jeżeli chcemy mieć prawo wyboru, to musimy dążyć do rozbijania wielkich międzynarodowych molochów.

Stwórzmy prawo uniemożliwiające przejmowanie zbyt dużego udziału w rynku. Zbudujmy algorytmy, dajemy limity i gotowe. Wyliczenia mogą być oparte o procentową liczbę klientów danego podmiotu, wielkość przetwarzanych danych, wielkość przychodów. Można z tego tworzyć miks, a nad wszystkim niech czuwa urząd antymonopolowy. Jeżeli chcemy żyć w wolnym państwie, to niestety czasami musimy pozwolić na jego nieznaczne ograniczenie dla tych najsilniejszych.

Jeżeli nic nie zrobimy, może się okazać, że jedynym naszym wyborem będzie elektryczne auto jednego koncernu (VW lub PSA), które jedynie możemy czasowo wynająć, bo nie stać nas na jego zakup. W Internecie będziemy mogli korzystać z produktów jednego koncernu (Facebook/Youtube), na stacjach paliw będziemy tankować u tego jedynego, najlepszego (Schell, BP Petrol), a lekarstwa kupimy u jednego dostawcy (Johnson & Johnson lub Pfizer). Biada nam, gdy spróbujemy się sprzeciwić, nie chcemy przecież wylądować poza społeczeństwem.

Wolność jest wtedy, gdy mamy wolny wybór i możemy swobodnie się wypowiadać. Monopol nie gwarantuje nam tego, tak samo zresztą jak państwo opiekuńcze, które dusi prywatną inicjatywę i powoduje, że prowadzenie własnej działalności jest niemal niemożliwe. Wysokie podatki, koncesje, zezwolenia, wysokie koszty wejścia na rynek odstraszą większość z nas, są za to jednak idealnymi warunkami dla monopolistów.

 Właśnie przychodzi ich czas. Czas globalnych monopoli. A co z naszą wolnością? A co znaczą słowa "wolność"? Pewnie na potrzeby nowej teraźniejszości definicja "wolności" ulegnie zmianie. Więc nie musimy się martwić. Wolność będzie na pewno, nie wiemy jedynie, co będzie znaczyło to słowo .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz