środa, 17 marca 2021

To tylko matematyka

Większość ludzi jest za tak zwanym państwem opiekuńczym. Podjęcie dyskusji dotyczącej minimalizowania jego roli jest jałowe i wydaje się waleniem głową w mur. Niby nic nie można ugrać poza bólem głowy, ale jednak lubię ten temat poruszać.

Raczej nikogo nie trzeba przekonywać, że prywatne podmioty działają sprawniej od państwowych. Mniejsza biurokracja i większa produktywność.  Jednak większość jest przekonanych, że państwowe musi być. Czy aby na pewno? A może lepiej mieć prywatne teatry, a nie państwowe? Czy prywatny, nawet najlepszy teatr ma szansę wygrać z miernym państwowym teatrzykiem otrzymującym dotacje, pokrywającą ponad osiemdziesiąt procent kosztów? Wydaje się, że nie, a jednak prywatne teatry istnieją. Można zadać sobie pytanie, jak by wyglądało pisarstwo w Polsce, gdyby pisarzy dotować. Na szczęście tego nie ma i jest wielu utalentowanych ludzi pióra, którym udaje się utrzymać z pisania. A tak? Mielibyśmy swoich i kłótnie polityczne, dlaczego ten pisarz dostaje tak mało, a inny tak dużo.

Wracając jednak do opieki jaką otacza nas państwo. Czy to się nam opłaca? Czy na pewno, ci słabsi zyskują dzięki państwu? Tym razem na pomoc wezwałem matematykę. Politycy mogą kłamać, nauki humanistyczne pokazują świat z różnych stron i każda może być prawdziwa. W matematyce mamy suche liczby i tyle. Pewnie dlatego zasłużyła na miano królowej wszelkich nauk.

Przyjąłem iż większość z nas przepracuje w swoim życiu czterdzieści lat, część z nas nieco dłużej, część krócej, ale mniej więcej tak to wyjdzie. Oczywiście przyjmuję, że będą to ludzie, którzy dożyją wieku emerytalnego. Do moich dochodów nie dokładam zysków z inwestowania środków, po prostu przyjmuję wartość stałą, aby obliczenia odzwierciedlały aktualną siłę nabywczą pieniądza. Założyłem też, że nie będziemy zarabiać średniej krajowej, no bo w końcu, kto tyle zarabia? Tym samym pensję mamy nieco niższą, czyli pięć tysięcy brutto. Pamiętajmy, że te pięć tysięcy obejmuje wszelkie premie, nagrody i inne benefity. Kolejnym założeniem jest, że wydajemy 25% na produkty/usługi opodatkowane 8% VAT-em oraz 75% naszych dochodów na produkty/usługi opodatkowane stawką 23%.

Resztę danin państwa odpuściłem, a przecież jest ich jeszcze co niemiara. Podatek od nieruchomości, podatek od czynności cywilnoprawnych (kupno domu, samochodu itp.) oraz wiele innych. Budżet państwa po uszczupleniu opisanych w poprzednim akapicie dochodów podatkowych zmniejszy się do około trzydziestu procent wartości początkowej. To zaś oznacza, że wciąż będzie mógł finansować, system sądowniczy, policję, wojsko, podstawową infrastrukturę, oraz dołożyć nieco do emerytur i rent, które są już wypłacane.

Podałem podstawy,  a więc lecimy dalej. W ciągu tych czterdziestu lat dostaję na rękę  1.734.331 złotych, a państwu oddałem 1.157.189 złotych. Jeżeli dodam do moich obliczeń podatki, o których pisałem wyżej, to zostało mi  jedynie 1.400.472 złotych, natomiast państwo otrzymało 1.491.047 złotych. Ja pracowałem, państwo zarabiało, ot takie fakty.  Jako że bez państwa opiekuńczego zdecydowanie wzbogaciłem się, to zastanówmy się, czy starczyłoby mi na życie, w końcu teraz za wszystko muszę płacić. Przyjąłem, że będę wydawał tylko zaoszczędzone z danin środki, a te, które mam teraz, wydam jak do tej pory.

A więc kolejne założenia, płacę za żłobek i przedszkole przez sześć lat oraz szkołę przez lat dziewięć po osiemset złotych miesięcznie. Jako że chcę się kształcić, to opłacam także pięcioletnie studia za tysiąc czterysta złotych miesięcznie. Koszty szacuję na wyższym poziomie, by nie było wątpliwości dotyczących ich realności. Te koszty są tak naprawdę kosztem poniesionym na moje dziecko, a więc w rodzinie jest ich dwójka.

Czas na moje własne koszty. Korzystanie z lekarza nieobjętego ubezpieczeniem trzy razy rocznie, oczywiście przez całe życie. Koszt jednostkowy sto pięćdziesiąt złotych. Ubezpieczenie zdrowotne obejmujące wszelakiej maści lekarzy i większość operacji, które kosztuje mnie dwieście złotych miesięcznie.  Płacę także w ciągu całego życia za trzy operacje nieco bardziej skomplikowane, na które wydaję po pięćdziesiąt tysięcy złotych każda. Wszczepienie implantów stawów kosztuje od trzynastu do trzydziestu tysięcy złotych, a  wszczepienie rozrusznika resynchronizującego nieco poniżej pięćdziesięciu tysięcy złotych. Więc założenia raczej słuszne. 

Nie mogę także zapomnieć, że państwo przejadło pieniądze starszej części społeczeństwa, czyli emerytów, tym samym płacę podatek emerytalny (emerytury nie dostanę) w wysokości pięciuset złotych miesięcznie. Całościowy koszt w trakcie mojej pracy zawodowej wyniesie dwieście czterdzieści tysięcy złotych.  Po wszystkich poniesionych kosztach pozostało mi prawie siedemset tysięcy złotych, a to oznacza, że gdybym miał otrzymywać te pieniądze przez dziesięć lat, to będę miał emeryturę wynoszącą ponad pięć tysięcy osiemset netto, gdyby okres wydłużyć do piętnastu lat dostanę nieco poniżej trzy tysiąca dziewięćset złotych netto. A gdybym żył na emeryturze dwadzieścia lat, to miesięcznie będę otrzymywał ponad dwa tysiące dziewięćset złotych miesięcznie. Żyć, nie umierać, można by rzec.


Wygląda na to, że pieniądze wydaję znacznie lepiej niż państwo. Tak jest, gdyż władza wprowadziła różnorakie dziwne działania, za które każdy pracujący płaci. Emerytury mundurowe po piętnastu latach pracy (zaszłość) oraz po dwudziestu pięciu latach pracy (teraźniejszość), kasa z naszej kieszeni. Emerytury rolnicze i kościelne – większość środków z naszej kieszeni.  Trzynasta i czternasta emerytura – z naszej kieszeni. 500+ – z naszej kieszeni. Dotowanie kultury, sportu – z naszej kieszeni. I tak bez końca. A to powoduje, że olbrzymie pieniądze jakie wpłacamy do budżetu, nie są wystarczające, państwo musi się jeszcze zadłużyć. A robi to dla naszego dobra, bo przecież nam pomaga. Czy naprawdę potrzebujemy takiej pomocy?

Czy naprawdę lepszy jest TVP dotowany kwotą dwóch miliardów złotych rocznie, niż Polsat, utrzymujący się sam i dodatkowo przynosi zyski akcjonariuszom i płacący całkiem spore podatki? Czy państwo musi nas zastępować w niemal każdej decyzji i ustalać co jest nam potrzebne? Naprawdę tego chcemy?      

Co z tego, że w momencie przyjścia do władzy socjalistów wszystko się wali. Argentyna  w 1945 roku była szóstym najbogatszym krajem świata.  Chcieli jednak państwa z ludzką twarzą i są symbolem biedy i wielokrotnych bankructw. Wenezuela w latach sześćdziesiątych była bogatsza niż Szwajcaria.  Zwyciężyła tam dobroć i państwo opiekuńcze, a wraz z nimi przyszła bieda. Nie na darmo mówi się, że "piekło jest wybrukowanie dobrymi chęciami".

Matematyka przyznaje mi rację. Ona jest dla mnie królową.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz